Witam wszystkich!
Chciałam was (dość późno, przyznaję...) zaprosić na zwiastun ,,Serca Łani'', w którym są zawarte wszystkie lata nauki Lily w Hogwarcie i bardzo ważne, poboczne wątki, których aktualnie na razie nie zauważycie... ;) Robiłam go kilka godzin sama, więc mam nadzieję, że jest w porządku.
Nie przedłużając bez sensu, zapraszam...
,, Jeśli potrafisz kogoś mocno kochać to także potrafisz uwierzyć w niemożliwe... a wtedy dzieją się cuda. ''
wtorek, 8 listopada 2016
poniedziałek, 7 listopada 2016
Szlachetna Matko
Wiele błędnych decyzji, złych dróg, które obrałam. Próżność i wyniosłość stały się moimi przewodnimi cechami. Jak naprawić coś, co zostało uszkodzone, zniszczone na wieki? To niemożliwe. Nie mogę już nic zrobić, nie potrafię zmienić przeszłości.
Poczułam kompletną bezradność w swoim sercu. Pustkę, której nic nie mogło wypełnić. I ból nie do wytrzymania. To tak jakby ktoś mi bliski wyrwał brutalnie serce, ułożył na pieńku i uderzał z chorą satysfakcją srebrnym mieczem. Byłam kretynką. Wybrałam najgorszą z możliwych opcji, myśląc tylko o swojej wygodzie. Pragnęłam wyższych sfer, szczęścia na wysokim stanowisku. Jednak odnalazłam tylko cierpienia, na które tak naprawdę zasłużyłam...
Opadłam ciężko na kolana, nie dbając o to, że będę mieć ubłoconą suknie. Zamknęłam mocno oczy, prosząc...
Poczułam kompletną bezradność w swoim sercu. Pustkę, której nic nie mogło wypełnić. I ból nie do wytrzymania. To tak jakby ktoś mi bliski wyrwał brutalnie serce, ułożył na pieńku i uderzał z chorą satysfakcją srebrnym mieczem. Byłam kretynką. Wybrałam najgorszą z możliwych opcji, myśląc tylko o swojej wygodzie. Pragnęłam wyższych sfer, szczęścia na wysokim stanowisku. Jednak odnalazłam tylko cierpienia, na które tak naprawdę zasłużyłam...
Opadłam ciężko na kolana, nie dbając o to, że będę mieć ubłoconą suknie. Zamknęłam mocno oczy, prosząc...
Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...
Szlachetna Matko, siło kobiet,
Pomóż naszym córkom przebrnąć przez ten bój.
Ukoi gniew i tamuj furię.
Naucz nas wszystkich łaskawszych dróg...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...
Pomóż naszym córkom przebrnąć przez ten bój.
Ukoi gniew i tamuj furię.
Naucz nas wszystkich łaskawszych dróg...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...
Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...
Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...
Daj im poznać lepsze dni...
Daj nam poznać lepsze dni...*
Dzień chylił się ku końcu, ale nie odczuwałam w związku z tym coraz bardziej zimnego wiatru. Oplatał on całe moje ciało, rozwiewał rude włosy we wszystkie strony świata sprawiając, że drżałam. Tylko po bladych policzkach spłynęły gorące łzy. Były one niczym krew, która wręcz tryskała z poharatanego serca, przeszywające dodatkowo przez powiew mroźnego ostrza.
Uniosłam głowę w górę, spoglądając wśród bezkresnej ciszy na wprost mojego domu, który jeszcze kilka lat temu zamieszkiwałam z rodziną, a dziś być może po raz ostatni widzę jego oblicze w zimowym wichrze.

Tekst został napisany kilka miesięcy temu. Jest on na podstawie książek i filmów ,,Gra o tron''. Sama historia jest moim fanfiction z wattpada, gdzie aktualnie nie jest dostępna. Opublikowany został na ten czas zwiastun TUTAJ!
Nie było żadnych głębszych poprawek, czysty oryginał = nagle wypłynęło z moich myśli... :)
*Sansa's Hymn - Karliene
sobota, 15 października 2016
A jedźmy se na braterskie do Osiecznej!
Minął miesiąc od tego wspaniałego wydarzenia, a ja jeszcze nie potrafię przestać o nim myśleć (chłopak? ^^). To już moje siódme dni braterstwa, a trzecie pod Lesznem i muszę przyznać (ba, chcę!), że te były WYJĄTKOWE!
Dojechaliśmy na miejsce w świetnych humorach (bez śmieszkowania nie mogło się obejść c: ) i zaczęło się - dzika radość. Wszyscy zaczęli się rzucać w swoje objęcia jakby się nie widzieli z kilkanaście lat, a w rzeczywistości to było jakieś pół roku... niecałe (ulala, pisz dalej). I tak nam piąteczek mijał w wyśmienitych humorach... Ano, trzeba wspomnieć, że Dni Braterstwa w Osiecznej zawsze (czy też odkąd pamiętamy) odbywały się od soboty południa. W tym roku nowością było spotkać się dzień wcześniej.
Piątek, braterskich początek!
Oczywiście była smaczna kolacyjka (tylko o żarciu myślisz...), a po niej Msza Święta z nieszporami. Przed rozpoczęciem trwała grobowa cisza. Obejrzałam się wokół siebie i zdałam sobie sprawę jak bardzo źle mi było, a z resztą nie tylko mi. Było nas mało, zdecydowanie mniej niż zazwyczaj. Żeby to chociaż połowa ławek zajęta została... Przyjechały wspólnoty FRA z Torunia, Brodnicy, Olsztyna, Jarocina i Wronek oraz KSM z Ostrorogu. Jednak każda grupa liczyła jedną osobę, dwie lub maksymalnie do dziesięciu. Eucharystia była piękna, owszem. Cieszyliśmy się z niej niezmiernie, jednakże żałowaliśmy, że pozostali nie mogli razem z nami w niej uczestniczyć. Mimo to odczuwaliśmy prócz lekkiej przykrości radość, że znalazły się osoby, które pragnęły odwiedzić te wspaniałe miejsce i wspólnie z innymi pogłębić swoją wiarę oraz uściślić więzi przyjaźni jeszcze bardziej.
Nastał dzień kolejny, rozpoczęty modlitwą brewiarzową (a jakże inaczej), a później po wypełnieniu swoich żołądków wsłuchaliśmy się w konferencję. Na słowo ''śniadanie'' chyba nigdy tak się nie cieszyłam! Nie byłam głodna po kolacji, wręcz najedzona. Jednak o północy dopiero poczułam głód i jakkolwiek to zabrzmi (spokojnie, rozumiemy)... całą noc nie mogłam spać, bo myślałam o jedzeniu (bo ty tylko o żarciu myślisz, wiemy to). Także poranna kaszka, herbatka i kanapki to był szczyt marzeń tego poranka (po prostu przyznaj, że myślisz tylko o... no dobra, pisz dalej, Dv)! Wracając do konferencji, wsłuchaliśmy się w nią, rozważając w sercu tegoroczne hasło tych braterskich: ,,Bóg, Ja i co dalej?''. Oczywiście później była Msza Święta, MWCD, koronka, czas dla brata i siostry, rozgrywki sportowe - aż żałuję, że nie widziałam zmagań kilku osóbek (wredna ty...) - i zaraz po nieszporach wspólne ognisko, gdzie śpiewaliśmy i żartowaliśmy do późna. W Piccolo obejrzeliśmy filmy z tegorocznych rekolekcji, tzw. alwernia, z pierwszego i trzeciego stopnia (tu odsyłam do postu gdzieś niżej!). Wcześniej jednak była próba orkiestry i były osoby, które nie mogły się oprzeć, aby troszku pośmieszkować (czyli ty też, Dv, norma). Potańczyliśmy w miarę ''ciekawie'' - nie można tego sprecyzować. Większość usiadła i obserwowała próbę, a pozostali bawili się na swój oryginalny sposób.
Czas wyciszenia, czyli adoracja i Pasterka - wydarzenia o blisko północy, gdzie połowa jest nie przytomna, a druga część udaje, że jest przytomna. W gruncie rzeczy - wszyscy są wykończeni, aczkolwiek w sercach każdy przeżywa tę ciszę, pieśni na chwałę Boga i każde usłyszane słowo, rozważane w głębi siebie. Przyznam się (ooo, mów, będą cię ścigać), że podczas adoracji o mało nie zasnęłam, a był to chyba pierwszy raz. Jednak kompletne 'nieogarnięcie' nie powodowało, że: nie chciało mi się siedzieć na adoracji, nie słuchałam rozważań, które czytał pewien Brat, nie wsłuchiwałam się w pieśni, które wykonywał zespół muzyczny. Po prostu wsłuchałam się w Bożą ciszę, a to chyba najważniejsze. Myślę, że to piękne chwalić Boga pieśniami, mówić rozważania, ale jednak sama cisza, nasza obecność - to jest najważniejsze, po prostu być, i nic więcej.
Niedziela - i tak się żegnamy, jednak pełni jeszcze większej radości niż w piątek. Napełnieni Bożą miłością ruszamy dalej, w drogę naszej życiowej pielgrzymki. Myślałam, że te bratki będą słabe ze wzglądu małej ilości osób, lecz po nich śmiało mogę powiedzieć, że były jednymi z najlepszych! Dlaczego?
,, Te bratki były piękne, wyjątkowe, ponieważ przyjechali ci, którzy chcieli przyjechać.''
- pewien Ojciec :)
Warto było jechać? Myślę, że tak. Każdy z nas - uczestników - żałowałby, gdyby się jednak nie pojawił. Umocniliśmy swoją wiarę i przybliżyliśmy się do siebie niczym kochająca rodzina. Po prostu - wyjątkowy czas.
czwartek, 22 września 2016
Tak troszku informacyjnie, czyli zawieszenia i kontynuacje
Od dłuższego czasu się nie odzywam, bywa. Niestety nie mam kompletnie czasu na pisanie rozdziałów. Dlatego też ZAWIESZAM następujące projekty:
> ,, Daj nam poznać lepsze dni ''
> ,, Serce Łani ''
> ,, Właściciel Łzy: Więzy Krwi ''
(zarówno blogger jak i wattpad)
Na aktualny czas jest niemożliwe, abym siedziała nad tymi powieściami. Pozostawiam ,,Syriusz Black - Inna historia'', gdzie będę w dalszym ciągu kontynuować i dodawać rozdziały co DWA TYGODNIE (dwunastka za tydzień, ponieważ teraz nie przejdzie), ,,Droga do raju'', ponieważ pracuję nad tą książką, ale tutaj jest postawiony znak zapytania (dlaczego? później) i ,,Dolce Veneziana'' z całą pewnością pozostaje, czyli wszelkie przemyślenia, relacje będą. Jak często? To także ogłoszę za jakiś czas (niedługi).
Naprawdę bardzo chciałabym ze wszystkim w końcu ruszyć, ale to ponad moje aktualne możliwości. Klasa maturalna, i to w dodatku w technikum ekonomicznym, ma swoje uroki. Proszę o wyrozumiałość - nie jestem robotem, ale człowieczkiem czy ludziem (jak zwał tak zwał), który ma swoje życie prywatne. :)
A co do głównego bloga (tak, tego c: ) to jutro pojawi się po południu relacja sprzed tygodnia o Dniach Braterstwa w Osiecznej, na którą już teraz serdecznie zapraszam (znaczy się jutro hihi).
Pozdrawiam serdecznie, życząc pięknego weekendu, który już nadchodzi!
Dolce Veneziana
środa, 31 sierpnia 2016
Droga, prowadząca dokąd?
,, Chora ambicja i egoistyczność. To cechy, które wszyscy znają u Rose Hopes, młodej i wulgarniej dziewczyny, która zawsze stawia wszystko na jedną kartę. Ucieczka z rodzinnego domu okazała się ogromnym błędem, za który przyjdzie jej drogo zapłacić. Otoczyli ją ludzie, będący w rzeczywistości wężami, pożerającymi po kawałku wszelkie dobro. Chęć bycia kimś ważnym i idealnym doprowadzi do zapomnienia o swoim prawdziwym obliczu. Jednak pewnego dnia będzie zmuszona powrócić jako zupełnie inny człowiek w rodzinne strony.
Rose otrzyma jedyną i ostatnią szansę na odnalezienie samej siebie i wypowiedzenie słów, których od dawna nie używała. Czy bohaterka powróci na właściwą drogę i wygra wyścig z niepokornym cieniem śmierci? ''
Witam wszystkich!
Miałam pracować nad "Właściciel Łzy: Więzy Krwi", ale zmieniłam zdanie. Nie porzucam tej historii oczywiście, jednak zdecydowałam, że chcę napisać najpierw nie fantastykę, a powieść obyczajową z nutą sensacji. Nic dodać, nic ująć - opis wyżej.
Czy będę gdzieś publikować swoje poczynania? Tak, taka możliwość już nawet istnieje na wattpadzie. Dodany został co na razie prolog. Jest on niedopracowany (jak można zauważyć), ale na bieżąco będę poprawiać, zmieniać itp. Jeśli więc macie zamiar śledzić rozdziały to moja rada brzmi następująco: nie przywiązujcie się zbytnio do fabuły. Chcę bardzo dobrze przygotować tę historię do publikacji (a takowa nastąpi w przyszłym roku, jeśli dobrze pójdzie).
Jak możecie mi pomóc? Oh, to bardzo proste. Możecie od czasu do czasu pisać mi co robię tam źle, opinie itd. Czyli to, o co was zawsze proszę pod rozdziałami. :)
Pozdrawiam,
Dolce Veneziana
poniedziałek, 29 sierpnia 2016
Podziękowanie za pierwsze kroczki Syriusza
Witam wszystkich!
Jesteście niesamowici!
Chciałam z góry podziękować za... ponad 3 tysiące wyświetleń na wattpadzie i 5 tysięcy na blogspocie! Mowa jest oczywiście o opowiadaniu ,,Syriusz Black - Inna historia''. To nie jest dużo, ale dla mnie OGROMNY sukces! Dlaczego? Tak naprawdę jestem blogerem od bardzo dawna, ale znana byłam pod różnymi nazwami. Postanowiłam wraz z tym opowiadaniem powrócić jako Dolce Veneziana (gdzie pod tą nazwą znają mnie na twitterze ;p). Staram się jakoś super nie promować bloga, a tu wyświetlenia same wskakują jak szalone (czasami hahah)! W porównaniu do innych opowiadań - te jest pod względem statystycznym o wiele lepsze. Jednak nie tylko przewyższa liczebnością odwiedzić, ale i tym jak piszę (a wierzcie lub nie - różnica teraz to niebo a ziemia!).
Gdy zakładałam bloga nie sądziłam, że spodoba się wam moja historia. Pomyślałam: ,, A spróbuję dodawać rozdziały. Może ktokolwiek się zainteresuje. '' No i tak się zdarzyło, że był w ciągu tygodnia odzew kilku osób, abym pisała dalej. Oczywiście tak zrobiłam i trwam przy tej historii. Z początku nie nagłaśniałam bloga, ale pomyślałam później, że warto gdzieś takowe informacje umieszczać, tak więc na facebooku na ''Opowiadaniach potterowskich'' zaczęły pojawiać się i moje wpisy.
Później pomyślałam, że na wattpadzie będzie niektórym łatwiej czytać (nie oszukujmy się - nie każdy lubi bloggera). Po miesiącu (o ile mnie pamięć nie myli) stworzyłam profil i 'książkę' rzecz jasna. Zostałam pozytywnie zaskoczona, ponieważ pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Dużo osób zaczęło czytać moje 'wypociny' także tam. A nikt mi z bloggera na wattpad nie uciekł... chyba c;
Myślę,że nie ma co się bardziej rozpisywać. Na wszelkie inne tematy, typu: dlaczego stworzyłam postać Elizabeth czy Lily (o niej później), dowiecie się w swoim czasie. Przewiduję, że po zakończeniu części pierwszej będziemy o tym rozprawiać.
Tymczasem dziękuje wam także za to, że czytacie i 'wytykacie' mi błędy. Wiem wtedy nad czym mam pracować. A wasze pozytywne komentarze ogromnie mnie napędzają na następny rozdział i rozgałęzianie fabuły tej historii!
Jesteście niesamowici!
Ściskam ciepło,
Dolce Veneziana
niedziela, 21 sierpnia 2016
Przelewają się nade mną fale Twojej łaski...
Tak się składa, że od dnia 13 sierpnia jestem w domu, a co się z tym wiąże? (zmądrzałaś Dv?) Zakończyłam wszystkie wyjazdy (Ano tak, racja) - wierzcie lub nie, ale jeszcze ze dwa planowałam.
Ty już lepiej siedź w domu!
- pewna osóbka
Jak wszyscy wiedzą, byłam wcześniej na rekolekcjach franciszkańskich, tzw. alwerni, w Kadynach (kto nie wie o co chodzi z alwernią >>> poprzedni post!). Oczywiście na tym się nie zakończyło, bowiem już 20 lipca wyruszałam w okolice Krakowa z projektem Siedem Aniołów, o którym kiedyś wspominałam na innych blogach (zapraszałaś na spektakl w Toruniu! lol, i tak nikt nie pamięta tego. Biedna Ty, Dv). Nie będę wam tłumaczyć tutaj o 'aniołach' (no ej, no!), ponieważ kolejna notka będzie poświęcona w całości na to (a, chyba że tak się bawimy). Wolę skupić się na razie na przeżyciach (ooo, jaka tajemniczość).
Z góry mówię (piszesz!), że byłam na tym projekcie pierwszy raz i mimo wszystko... podobało mi się, choć byłam sceptycznie nastawiona. Myślałam, że nic z tego nie będzie, a tu proszę - wielkie zaskoczenie! No, ale od początku (tak, od tego może zacznij).
Miałam mieć funkcję najpierw teatralnej - w listopadzie była o tym mowa - ale z racji, że nie wiedziałam jeszcze, czy w ogóle pojadę, odmówiłam. Oczywiście przychodziłam na epizody, spotkania formacyjne, ale - jakby to rzec - byłam bezfunkcyjna (jakie to smutne, Dv, serio. Jesteśmy dogłębnie wzruszeni tym), choć miałam w ten czas propozycje od innych grup, m.in. muzycznej i plastycznej. Jednak w dalszym ciągu nie zaczepiłam się niczego. Można by rzec, że głównie byłam takim obserwatorem. Doglądałam pracę innych, najbardziej teatralnych, z epizodu na epizod, czyli od listopada 2015 do maja 2016. I co ujrzałam? Na początku małe kroczki, które artyści stawiali. Próbowali stworzyć coś z niczego! Zasypywali się przeróżnymi pomysłami niejednokrotnie. Jednak nie to na mnie wywarło wrażenie, a ich chęć i motywacja. Każdy z nich pragnął ukazać jak najlepiej stworzenie świata, ale nie tylko przez ogień i inne efekty specjalne, a całym sobą. W czasie każdego spektaklu jakby wyrywali swoje wnętrze na 'światło dzienne'. Pokazali coś ważnego, o czym warto wspomnieć - stworzenie życia. Swoje własne serca, rwące się do działania; jakby wyzwolenie swojej duszy z środka. Dlaczego to jest najpiękniejsze, co działo się podczas spektaklu? Bóg stworzył nas na Swoje podobieństwo, a ci artyści ukazali jak bije z nich wszelka dobroć, radość i Miłość! Działali dodatkowo na chwałę Boga. Nic dodać, nic ująć. Po prostu - dziękuje Ci Panie za te doświadczenie!
Oczywiście w końcu byłam funkcyjna, tzn. zaprosili mnie serdecznie do grupy muzycznej - po raz kolejny :). Przychodziłam tylko na próby - moje gardło już mi odmawiało posłuszeństwa od samego początku. Poza tym, jak wcześniej wspomniałam, byłam obserwatorem tego niesamowitego doświadczenia. I tak przez pierwsze pięć dni, ponieważ z okolic przenieśliśmy się do głównego celu - Krakowa.
Rozpoczęły się tak dla mnie Światowe Dni Młodzieży, które - szczerze mówiąc - podbudowały mnie bardzo, głównie to wiarę w ludzi. To było moje pierwsze doświadczenie z osobami z różnych stron świata. No, a było ich dużo (dużo?! MNÓSTWO!!!). Wszyscy byli do nas nastawieni bardzo pozytywnie. Dzieli się z nami miłością braterską, radością i swoim życiem! Byli także bardzo chętni do rozmów. Nie tylko mówili o kraju, z którego pochodzili, ale także o swojej wierze. To były piękne chwile, gdy mogliśmy razem z tymi ludźmi śpiewać na chwałę Pana i cieszyć się każdą sekundą życia. Wierzcie też lub nie - gdziekolwiek się nie wsiadło, w tramwaj czy autobus, tam francuzi, portugalczycy czy niemcy - nie sposób wymienić wszystkich teraz, gdy piszę ok. północy - grali na gitarze, bębnach (wszystkim!) i śpiewali. A my co? Razem z nimi (no ba, a czemuż nie? :D)!
Warto też wspomnieć o powitaniu papieża Franciszka na błoniach w czwartkowy dzień. Było one... niesamowite! Gdy zapowiadali świętych, nasza grupa do każdego wystąpienia tanecznego... tańczyła, wyzwalając w sobie ogrom radości! A sam papież wyglądał na szczęśliwego, co ukazał jego wielokrotny, szczery uśmiech :). W piątek natomiast była przepiękna Droga Krzyżowa! Rozważania bardzo uderzały do ludzkich serc, to też sądzę, że wszyscy obecni bardzo wczuli się w modlitwę. A co do soboty... spóźniłam się! Dotarłam dopiero o dwudziestej, także ciężko powiedzieć o początku. Oczywiście było czuwanie całonocne, w którym uczestniczyłam i muszę przyznać, że... spałam (na czuwaniu? oj, oj)! Szczerze mówiąc, zawiodłam się. Byłam przekonana, że coś będzie na nim, np. adoracja, a tak naprawdę zapalili światła i nastała cisza. Kompletnie nic, zero. I chcąc czy nie - wszyscy poszli spać. Dopiero rano zespoły zaczęły śpiewać, m.in. Lednica 2000. No i co najważniejsze - odbyła się msza święta z papieżem Franciszkiem. Pod koniec niej, Ojciec Święty poinformował o następnym spotkaniu młodych, które ma odbyć się w 2019 roku.
Jaki był dla mnie ten czas? Z całą pewnością umocnienia i wielu różnych doświadczeń. Bałam się? Szczerze mówiąc to... nie. Głównie pojawiał się momentami niepokój, ale nie strach.
Jak Bóg z nami, to któż przeciwko nam?
Ostatnim wyjazdem moim była piesza pielgrzymka franciszkańska z Brodnicy na Jasną Górę. Ten czas był także umocnieniem mojej wiary. Oczywiście wędrowaliśmy przed tron Matki w upale, chłodzie, słońcu i deszczu. Co nas z taką determinacją prowadziło? Raczej KTO! Bóg, proszę państwa. Pragnienie dojścia przed obraz Matki Bożej i przedstawienie intencji, które nosiliśmy przez dziesięć dni w naszym sercu.
Oczywiście to także czas pokutowania, a nogi odczuwają to najbardziej - kto pielgrzymował, ten wie :D! W zeszłym roku chodziło mi się bardzo źle - w dodatku był upał przez całe dziesięć dni. A teraz... Sama byłam w szoku, ale nogi mnie NIE BOLAŁY ANI RAZU! Nic, całkowicie nic. Dobre, nie? I tak naprawdę było mi ciężko na sercu z tą łaską. Wokół mnie wiele ludzi cierpiało, a ja co? IDĘ DALEJ W NAJLEPSZE! W dodatku miałam ciężką intencję przewodnią - tym bardziej nie rozumiałam tego. Aż pod koniec pielgrzymki słyszę słowa pewnego Ojca: ,, To, że idziesz i nic cię nie boli, nie oznacza, że nie niesiesz intencji. '' Te słowa mnie podbudowały na tyle, że ostatnie odcinki wędrowałam z o wiele lżejszym serduchem i większą wiarą!
No i dotarłam przed obraz Matki Bożej Częstochowskiej, błagając o wysłuchanie intencji, które przyniosłam ze sobą. Jakie to było uczucie? Nie napiszę. Nic więcej tak naprawdę nie chcę zdradzać; żadnych wrażeń, poza tym, że było pięknie. Dlaczego? Uczucia, które doznajesz podczas pielgrzymowania i bycia przed tronem Matki, nie można opisać. To trzeba przeżyć. Jeśli więc jesteście spragnieni tego, to zapraszam serdecznie! Idźcie w przyszłym roku, a sami się przekonacie.
Pewne rzeczy winno się zachować w swoim sercu.
Dlatego też więcej nie napiszę o tym, co wydarzyło się w czasie tych wszystkich wyjazdów.
Myślę, że w tej notce to na tyle. Jaka następna i kiedy? Nie wiem. Być może będzie to ta o Siedmiu Aniołach, a może inna. Wypatrujcie na facebooku takowej informacji!
Pozdrawiam serdecznie, życząc wiele pokoju i dobra w sercu!
Dolce Veneziana
środa, 20 lipca 2016
,, Kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony '', czyli alwerniowy czas
W niedzielę wróciłam z rekolekcji franciszkańskich dla FRAtersów, tzw. alwernia. Był to już trzeci stopień formacji. No i muszę przyznać, że... albo nie, od początku (no zacznij od tego, Dv...)! Wytłumaczę w ogóle czym jest alwernia, kim są FRAtersi, FRA i ogólnie o co w tym wszystkim chodzi (najprościej).
FRA, czyli Franciszkański Ruch Apostolski. Jest to wspólnota franciszkańska (franciszkańska? Doprawdy?! Nikt się z nazwy nie zorientował, Dv, no serio), grupa młodzieży, która chce działać, tzn. kwestować, odwiedzać chorych, wspólnie wzrastać w swojej wierze w Boga oraz miłości braterskiej. Takie wspólnoty działają tylko przy klasztorach franciszkańskich (tego też nikt się nie spodziewał..), ale nie w każdym miejscu. Niestety, przez wzgląd na brak chęci ze strony młodzieży, te wspaniałe wspólnoty zaczynają zanikać. Z roku na rok jest nas coraz mniej. Tak więc jeśli mieszkasz gdzieś niedaleko klasztoru franciszkańskiego i jest FRA to idź! Naprawdę warto! A jeśli nie ma... to niech powstanie właśnie dzięki TOBIE!
FRAtersi to osoby, które są członkami FRA i po przyrzeczeniach. Osoby, które chodzą do wspólnoty, ale nie składały przyrzeczeń to po prostu sympatycy.
Przyrzeczenia są składane zawsze po pierwszym stopniu alwerni (nie są obowiązkowe). Oczywiście, wtedy się trzeba zobowiązać do pewnych rzeczy, np. dodatkowa msza święta w tygodniu czy codziennie modlitwa brewiarzowa (nieszpory).
Alwernia, czyli dziesięciodniowe rekolekcje franciszkańskie, specjalne dla osób z FRA. Na pierwszy stopień mogą jeździć osoby z poza FRA! Są tylko cztery stopnie formacji:
I st. > podstawy FRA, przybliżenie osoby św. Franciszka z Asyżu (życiorys), formacja w grupach
II st. > konferencje m.in. o pokucie, modlitwie, ubóstwie, itp., formacja w grupach
III st. > konferencje o świętych, formacja w grupach. Stopień bardziej zaawansowany, gdzie się od uczestników więcej wymaga.
IV st. > wędrowne, czyli wędruje się bez pieniędzy, załatwionych noclegów i jedzenia. Trzeba oddać się Bogu, Jego zaufaniu :)
Tak więc wracając do początku tego postu. Rekolekcje te były dla mnie, można by rzec, pewnym przeżyciem. Miałam aktualnie cięższy okres wtedy i ogrom modlitwy oraz braterskiej miłości bardzo mnie podniósł na duchu. Normalnie w domu i ogólnie poza FRA wygląda to nieco inaczej (tłumacz!). Każdego dnia: wspólne przygotowywanie posiłków, konferencje o Świętych, spotkania formacyjne, modlitwy (Jutrznia, Modlitwa w ciągu dnia, Nieszpory, Kompleta), Msze Święte, różaniec, koronka - aż tyle tego nie ma na porządku dziennym. Raz przeszliśmy także Drogę Krzyżową oraz odmówiliśmy Godzinę czytań... o 2. w nocy! Było także rozważanie Pisma Świętego. Każdy miał na to godzinę. Żeby było śmiesznie (oj, Dv, już Ci współczuje), opowiem wam pokrótce.
Rozważanie zaczęło się o dwunastej, więc mając zgodę pójścia do lasu, pomyślałam Idę! Miałam się tylko nie zgubić... i trochę to nagięłam. Weszłam w głąb drzew i najnormalniej w świecie po kilku minutach nie wiedziałam gdzie jestem! Miałam tylko w dłoni moje małe Pismo Święte. Także nie przejmując się tym, gdzie idę i jestem (to ma sens, Dv), czytałam w drodze i oto na taki fragment natrafiłam: J 16, 20-22. Po drodze myślałam, że odnalazłam kapliczkę... okazało się, że to był grób (bez komentarza). I nie wiem jak ja to zrobiłam, ale wyszłam z drugiej strony Kościoła (nie wnikajmy w twoje umiejętności terenowe, Dv). W każdym razie, co do tego fragmentu to mnie osobiście dał nadzieję. Rozważałam go cały dzień i dopiero wieczorem jak zaczęłam o nim mówić to zrozumiałam. Wam nic pisać nie będę - sami rozważcie go w sercu. :)
Przy okazji byłam w tym czasie w Fromborku oraz Krynicy Morskiej! Piękne miejsca, warto je zwiedzić.
Przy okazji byłam w tym czasie w Fromborku oraz Krynicy Morskiej! Piękne miejsca, warto je zwiedzić.
Wspomniałabym wam jeszcze o wielu innych wydarzeniach i mogłabym pisać długo, ale chcę resztę zachować już w swoim sercu. :)
Czy warto było jechać? Jak najbardziej. Szczerze mówiąc, chciałam z początku zrezygnować. Myślałam, że ta alwernia nie będzie dobra. Tak bardzo się myliłam... Żałowałabym chyba do końca życia (naprawdę!)!
Nie bójcie się zaufać Bogu! On nas KOCHA i wszystko, co robi, to z MIŁOŚCI dla nas!
Nie czekajcie do śmierci... Już dziś zacznijcie! I jak to powiedział Jan Paweł II: załóżcie wygodne buty - macie do przejścia całe życie. :)
~***~
> Dla mnie ta alwernia była niezwykła. Dziękuje przede wszystkim Bogu za ten przeżyty czas! I właśnie teraz ona się rozpoczyna; to nie koniec!
>> Jeśli ktoś byłby zainteresowany Franciszkańskim Ruchem Apostolskim to proszę pisać na maila: DolceVeneziana@gmail.com
>>> Zaraz wyjeżdżam z projektem "Siedem Aniołów" w okolice Krakowa i na ŚDM. Wiadomo, jaka będzie kolejna notka.
>>>> Nie, nie będzie żadnego zamachu. Wiara góry przenosi... :)
>>>> Nie, nie będzie żadnego zamachu. Wiara góry przenosi... :)
Pozdrawiam ciepło,
Dv
sobota, 2 lipca 2016
Bądźmy światłem w ciemnym lesie!
Zauważyłam, że ludzie podążają za ludźmi. Patrzą na innych, aby się dostosować. Dlaczego? Ponieważ tak jest z pewnością łatwiej (o! Nie ma to jak iść na łatwiznę!). Nie musimy wtedy za bardzo się 'przepracowywać', no i myśleć jak iść przez życie (wyobraźcie sobie – wiedzieć co robić w życiu, jak iść! Nie trzeba mieć wtedy równie dobrze mózgu, bo po co on? I tak nie użyjesz, czujecie to?)... To trochę jak dostać instrukcję obsługi życia w swoje ręce. Jednak nie w tym rzecz, by WIEDZIEĆ, a NIE WIEDZIEĆ!
Nie urodziliśmy się z wiedzą, co robić w życiu, kim będziemy, jakie decyzje podjąć. Byłoby z pewnością za łatwo (a kto idzie na łatwizne ten jest... eee, nie ważne). Każdy by chciał tak, ale – wybaczcie mi brak skromności – ja nie. No proszę was! To właśnie nie wiedza nas ma prowadzić! Mamy iść w nieznane, przetrzeć nowe szlaki, być rozważni w podejmowaniu nowych decyzji i mieć (mózg!) wiarę w lepsze jutro. Iść do przodu mimo przeciwności losu, innych ludzi (mimo tego, że Polska przegrała z Portugalią!)!
No do nie wiem czego (cholerki?), ogarnijcie się ludzie z tym byciem jak inni. Bądźcie sobą, niepowtarzalni! Nie zmieniajcie się, bo nie wiecie jak żyć albo się boicie. Walić opinie ludzi, którzy was tak naprawdę nie znają (uuu, Dolce, ale pojechałaś... Aż mam ciary!)! Nie bójcie się pokazać siebie. Bądźcie światłem w ciemnym lesie, ubierajcie się na biało wśród tych na czarno, latajcie, gdy inni idą (żebyś zaraz Dv nie poleciała...), marzcie pośród realistów, działajcie! I co z tego, że ludzie będą gadać? Walić to! I tak zawsze będą mówić o twoim życiu. Takie są realia. Moja rada? Zlej je. Patrz tylko i wyłączcie na siebie i przed. Wierz i kochaj prawdziwie, a zawsze będziesz mieć pokój w sercu.
Nie urodziliśmy się z wiedzą, co robić w życiu, kim będziemy, jakie decyzje podjąć. Byłoby z pewnością za łatwo (a kto idzie na łatwizne ten jest... eee, nie ważne). Każdy by chciał tak, ale – wybaczcie mi brak skromności – ja nie. No proszę was! To właśnie nie wiedza nas ma prowadzić! Mamy iść w nieznane, przetrzeć nowe szlaki, być rozważni w podejmowaniu nowych decyzji i mieć (mózg!) wiarę w lepsze jutro. Iść do przodu mimo przeciwności losu, innych ludzi (mimo tego, że Polska przegrała z Portugalią!)!
No do nie wiem czego (cholerki?), ogarnijcie się ludzie z tym byciem jak inni. Bądźcie sobą, niepowtarzalni! Nie zmieniajcie się, bo nie wiecie jak żyć albo się boicie. Walić opinie ludzi, którzy was tak naprawdę nie znają (uuu, Dolce, ale pojechałaś... Aż mam ciary!)! Nie bójcie się pokazać siebie. Bądźcie światłem w ciemnym lesie, ubierajcie się na biało wśród tych na czarno, latajcie, gdy inni idą (żebyś zaraz Dv nie poleciała...), marzcie pośród realistów, działajcie! I co z tego, że ludzie będą gadać? Walić to! I tak zawsze będą mówić o twoim życiu. Takie są realia. Moja rada? Zlej je. Patrz tylko i wyłączcie na siebie i przed. Wierz i kochaj prawdziwie, a zawsze będziesz mieć pokój w sercu.
Ktoś musi zostać przewodnikiem, światłem w ciemnym lesie, aby inni mogli dotrzeć do bezpiecznej przystani. Nie chodzi tu o jedną osobę, ale o większą liczbę. To bardzo proste. Aby inni mogli dostrzec światło i nim być, muszą zauważyć Ciebie. Pójdą za Tobą, jeśli uwierzą (oh, Dv, na początku piszesz, że nie mamy iść za innymi, a teraz by iść... wtf, o co Ci chodzi?). Nie w tym rzecz, aby 'kogoś kopiować', jego zachowanie i tak dalej, ale by BYĆ DROGOWSKAZEM! Wyróżniać się tym, że jesteśmy sobą i właśnie tym pokazać ludziom jak iść, czyli być takim przewodnikiem (no to rozjaśniłaś temat, brawo ty, Dv). Po przez nie wiedze poznajemy świat z dobrej i złej strony. Kształtują nas przeróżne doświadczenia. I właśnie o to chodzi, aby iść w nieznane. Odwagi!
Biegnę przed siebie. Nie patrzę na przeszłość. Upadłam? Ok. Powstałam i idę dalej. Nie oglądam się za siebie. Mam rodzinę, przyjaciół... Czego więcej na tym świecie? Nie chcę być jak inni – mogę się tak bardzo różnić od ludzi, że będą mnie cisnąć za plecami, mówić wszystko co złe o mnie. Nie zmienię się z tego powodu. Jestem sobą. Jestem gotowa na bycie światłem w ciemnym lesie. Jasnym punktem, który prowadzi. A ty?
,, Musimy być światłem w ciemnym lesie! ''
Dolce Veneziana
piątek, 25 marca 2016
,,Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości. ''
Przed nami Wielkanoc - czas zmartwychwstania Chrystusa. Czy wszyscy zdajemy sobie sprawę, o co chodzi w tym? To nie malowanie pisanek, zające czy czas na oblewanie się wodą. Nie idziemy do szkoły, by sobie ''posiedzieć'' albo do kościoła w sobotę, by poświęcić pokarmy, ponieważ "tak wypada". Albo też nie idziemy do spowiedzi, bo "Wielkanoc, ksiądz każe iść to idę, bo trzeba ten raz w roku"...
Nie robię w tym momencie za jakiegoś eksperta (oj nie, Dv, ty nim nie jesteś), ale mam zamiar przełamać wszystkie lody, by napisać wam prawdę - tak więc jeśli komuś się nie podoba, że jestem osobą wierzącą to ma problem. Kocham Boga i nie wstydzę się tego, ot co! :)
Triduum Paschalne - wiecie, o czym mówię? Wczoraj wspominaliśmy Ostatnią Wieczerze, czyli ustanowienie Eucharystii i zapoczątkowanie kapłaństwa. Dziś skazania Jezusa na śmierć i jego Drogę Krzyżową. Jutro? Otóż ostatniego dnia Jezus jest w Grobie Pańskim złożony, gdzie w niedzielę o poranku Zmartwychwstanie.
Dlaczego spowiedź jest ważna przed niedzielą? To bardzo proste - każda osoba wierząca pragnie tego dnia przyjąć Pana Jezusa do swego serca. Bez spowiedzi stoimy obok krzyża z myślą, że nie możemy go przyjąć. Dlatego sakrament pojednania jest ważny. Myślę, że tu nie ma co więcej pisać.
Nie święcimy pokarmów, bo "tak wypada". Tak więc, po co? Wielka Sobota to bardzo ważny dzień - czas oczekiwania i adorowania Jezusa Chrystusa, który jest w Grobie. To także moment, w którym czekamy z nadzieją na odpuszczenie grzechów i wybaczenie od Boga. Rozumiecie? Dzień ten jest związany ze świętem Paschy, czyli złożeniem w ofierze baranka. Dawniej świętowano całą noc, skąd nazwa Wielka Noc. Symbolika święconki jest następująca:
• baranek - symbol Chrystusa, Baranka Bożego.
• jajko - symbolizuje nowe życie, które obiecuje Chrystus.
• sól i chrzan - sól chroni od zepsucia, a chrzan ma przypominać mękę Pańską.
• chleb - najważniejszy pokarm człowieka, owoc ciężkiej pracy, symbol Ciała Chrystusa.
(przytoczyłam najważniejsze)
Szczerze? Nie wiem skąd wzięły się zwyczaje malowania jajek, coś tam o zającach, itp. Tak naprawdę... Moim zdaniem to bez sensu. Dla mnie to jak mgła, która przysłania prawdziwe oblicze tego czasu. Oczywiście, jest w tym coś fajnego - wspólne malowanie pisanek i wgl, ale - sory - dla mnie bez sensu.
Święta Wielkiej Nocy moją nas przybliżyć do Chrystusa Zmartwychwstałego! Przez czterdzieści dni postu mieliśmy przemienić nasze serca i myśli - nawrócić się. Teraz przeżywamy razem z Chrystusem jego mękę i czuwamy przy nim do Zmartwychwstania. Halo, ludzie - JEZUS ZMARTWYCHWSTANIE PONOWNIE JUŻ W NIEDZIELĘ! A dla was ważniejsze są jakieś głupie kolorowe pisanki z nie wiadomo skąd? Ok. Nie ogarniam. (bez kitu)
Dwa tygodnie temu przez całą niedzielę w głowie, wręcz krzyczało, mi zdanie: ,, Ci, którzy we łzach sieją, żąć będą w radości.'' Nie wiedziałam dlaczego, ale jakkolwiek chciałam myśleć o czymś innym to nie potrafiłam. Teraz już rozumiem. Nie chcę za wiele zdradzać, więc powiem bardzo ogólnie - smutek, który nosimy w sercu nie będzie trwać długo. Po nim na pewno nadejdzie lepszy dzień, ogarnie nas światło wśród tych ciemności. To jest więcej niż pewne. Szczerze? Jeszcze wczoraj prawie podjęłam decyzję, której bym żałowała do końca życia i jeszcze dalej, ale dzisiaj już wiem, że nie tędy droga. Mam wiarę w Boga - coś, czego nikt nie ma prawa mi odebrać, i coś, co jest dla mnie bardzo cenne. Ktoś mógłby się zapytać, dlaczego wierzę. Hm, odpowiedziałabym krótko: ,,A po co oddychasz?'' :)
Sobota to smutny dzień - Jezus jest w grobie. Mamy tylko nadzieję, że zmartwychwstanie. A ta nadzieja jest duża i piękna. W niedzielę będziemy się radować - Chrystus będzie żyć i będziemy śpiewać "Alleluja"! Nie ma nic piękniejszego podczas tego czasu. Także zalecam, by udać się z żalem za grzechy i szczerą skruchą do spowiedzi świętej, póki czas. I przeżyjcie ten czas z Chrystusem! Nie zapomnijcie, kogo powinniście zaprosić do swego domu i serca już za chwilę. Owszem, to czas, który chcemy spędzić z rodziną, ale... tylko z nią?
Człowieku, obudź się... Nie zmarnuj sobie tych świąt. Bóg czeka na Ciebie, zawsze jest przy Tobie mimo tego, że Go ranisz. Ty się odwracasz od Niego, ale On NIGDY się nie odwróci od Ciebie. Zapamiętaj to sobie.
Życzę każdemu, by ten czas przemienił wasze serca, i aby te święta były ciepłe i rodzinne.
Wszelkiego Błogosławieństwa i wielu Łask Bożych.
Radości i Miłości!
Wasza Dolce Veneziana
wtorek, 22 marca 2016
"Serce Łani" ukaże się pod koniec maja!
Po przeczytaniu wielu pozytywnych komentarzy na blogspocie i watpadzie, podjęłam decyzję, iż będę pisać fanfiction o Lily Evans, gdzie akcja będzie trwać przez całe siedem lat jej nauki w Hogwarcie.
Czy to była prosta decyzja? Na pewno nie. Trudno jest opisać siedem lat życia Lily i wcale nie jestem zdziwiona, że nigdzie nie ma jeszcze takiego opowiadania (przynajmniej ja nie widziałam). Czytałam wiele ff o niej, ale wszystkie były od piątej lub szóstej klasy. Chciałabym, aby moja opowieść była warta czytania, a więc każdy komentarz z wytykanymi błędami i szczerą opinią będzie mi niezwykle potrzebny. To znaczy też, że macie duże zaangażowanie w moją pracę. ;)
Tak, planuję na koniec maja (pozdrawiam Cię Dv, odważnie), więc jest to równoznaczne z tym, że w maju kończę część pierwszą ff o Syriuszu i po króciutkiej przerwie zaczynam Serce Łani... ale na watpadzie. Trochę później pojawi się na bloggerze, więc cierpliwości (pff, łatwo Ci mówić Dv... taki żarcik c:)!
Okładka, opis, fabuła(prawie)... wszystko właściwie gotowe, tak więc tylko czekać do maja. :)
Pozdrawiam,
Dv.
Dv.
środa, 16 marca 2016
Historia Lily Evans... będzie?
Mam zamiar napisać historię Lily Evans, tylko i wyłącznie z jej perspektywy. Akcja zaczyna się od samego początku, czyli od otrzymania listu.
Myślę, że - chyba? - napisałabym po ff o Syriuszu, które chcę zakończyć pod koniec maja (ale o tym później).
Czekam na wasze zdanie w komentarzach pod pierwszym rozdziałem tu -> Serce Łani
Ogólnie to bałam się zacząć pisać o Lily, huncwotach i o czymkolwiek z ich czasów. Widziałam kilka świetnych i chyba po prostu zabrakło mi odwagi do podjęcia się napisania historii z własnej perspektywy. Jednak po zapisaniu rozdziału pierwszego czuję motywację (którą muszę przystopować, bo o Syriuszu piszę... :p). Będzie to MOJA historia, więc to ja będę decydować o zachowaniach bohaterów, ich dialogach itd. Więc że tak powiem... sory, nie podoba się to trudno. ;)
Blog jest już w TWÓRCZOŚCI. Jeśli wystąpi brak chęci czytania to on będzie tylko dla mnie do wglądu, ponieważ mimo wszystko napiszę tę historię - zwolnię miejsce w głowie na coś innego!
,,Serce Łani'', w razie wyrażenia chęci, będzie dostępne na wattpadzie.
Pozdrawiam,
Dv.
piątek, 4 marca 2016
Wiara, nadzieja i miłość - do przodu!
Wczoraj w czasie deszczu biegałam jak wariatka z psem po ogrodzie. Tak, ciekawie zaczynasz post, Dv. Bardzo mądrze. Pewnie się zastanawiacie, czy jestem normalna (oh, nie jestem, masz rację) lub po co hasałam w tą brzydką pogodę(jakkolwiek to zabrzmi)? Mój wczorajszy wyczyn miał jakiś głębszy sens. Oczywiście nie mówię, że robienie z siebie idioty jest czymś normalnym (poważny wariat, załapaliście?), ale chodzi mi tutaj o trochę głębsze przesłanie (ugh, powtórzenie..).
Najpierw radość. Co tak naprawdę nadaje twojemu życiu radość? Długo się zastanawiałam nad tym pytaniem. Pierwsze co mi przyszło do głowy - wszystko mnie przecież rozśmiesza (tak, mam taki charakter, że nawet wtedy, kiedy powinnam zachować powagę, to i tak mam ochotę wybuchnąć śmiechem, i ostatecznie gryzę się w język - a on najbardziej cierpi..). Nie mogłam odnaleźć w tym niczego lepszego pomimo, że to proste pytanie. Musiałam dać sobie kilka dni na poukładanie myśli. W końcu zadałam sobie jeszcze raz pytanie i odpowiedź przyszła natychmiast. Radość sprawiają mi moi przyjaciele, małe drobiazgi. Czuję, że żyję dzięki nim. Mam w sobie wtedy ogromną radość, która niekiedy jest niewyobrażalnym szczęściem. Najdrobniejsze uczynki, zachowania, sytuacje - sprawiają uśmiech na mojej twarzy. Są one bardzo ważne, bo nadają sens naszemu życiu. Radość duszy wyzwala.
Ból. Mniej przyjemny temat. Co sprawia Ci ból w życiu? Zaczynają się trudne tematy, ale o nich trzeba mówić. Jeśli będziemy milczeć to świat zapomni i będzie lepiej? Niestety tak to nie działa. Są różne rodzaje bólu, ale najgorszym jest zranione serce. Nie mówię oczywiście o złamanym przez chłopaka. Cierpiące serce to takie, które wiele znosi złych doświadczeń w życiu. Kłótnie. Przemoc. Prześladowania. Samotność. Utrata osób bliskich. Odejście ważnych ludzi. I wiele innych jest tematów. Nasze serce przechodzi przez różnorakie doświadczenia i kształtuje się wtedy nasz charakter. Ale to, że np. utracimy kogoś, to nie znaczy, że mamy całe życie płakać. Absolutnie! Musimy wtedy uśmiechnąć się w duchu i powiedzieć ,,Będę za tobą tęsknić. Zawsze będę kochać. Dziękuje, że po prostu byłeś/byłaś.'' i iść naprzód. Życie potraktowało cię niesprawiedliwie? A nie zastanawialiście się, czemu? Może ma to jakiś cel? Uważam, że nie ma przypadków i zawsze jest jakiś cel danych sytuacji, przez które przechodzimy (ups, powtórzenie..). Należy zebrać w sobie resztę siły i powstać. Walczyć z przeciwnościami losu do ostatniego tchu i nigdy się nie poddawać. Cierpienia nas kształtują. Uczą nas, czego się wystrzegać i jak żyć.
Strach. Czego się w życiu lękasz? Nie ma czego! strach tylko nas niszczy od środka. Trzeba mieć w sobie odwagę (którą każdy z was ma!). Boisz odezwać się do ludzi? Idź na przekór i przemów! Boisz się pająków? Obserwuj go przez chwilę i sprawdź, czy cię zaraz zje... (taki żarcik c:) Mów otwarcie co ci w duszy gra i nie bój się niczego! Zbierz w sobie odwagę i działaj.
Nadzieja. Często ją tracisz? Dlaczego? Masz nadzieję w swoim życiu? Jeśli nie wiesz lub mówisz, że ci jej brakuje, ja odpowiadam - nie trać nadziei w lepsze jutro. Ono nadejdzie. Zawsze jest wyjście z trudnej sytuacji. ZAWSZE! Jeśli potrafisz kogoś mocno kochać, marzyć o czymś, to także potrafisz uwierzyć w niemożliwe... a wtedy dzieją się cuda. Zapal w sobie światełko nadziei zawsze, gdy zwątpisz w życiu. Pamiętaj - MUSI być dobrze. Innej opcji nie ma.
Gniew. Znasz te uczucie pewnie... Często w swoim życiu odczuwasz gniew? Każdy się na coś lub kogoś denerwuje z jakiegoś powodu. To ludzka cecha, ale niekiedy straszna. Mam dla was zadanie. Postawcie się na miejscu danej osoby, która coś źle zrobiła lub zbluzgała cię... Miło? Chyba nie. Może tego nie chciała? A jeśli chciała to może robi to, by wyzwolić w sobie chorą radość? Co takiego wydarzyło się w jej/jego życiu, że tak postępuje? Tego nie wiemy i nie mamy prawa oceniać nikogo. Z góry czy z dołu - nigdy. Więcej pokory i miłosierdzia. Odrzuć gniew, czytelniku i bądź spokojny! Po co szarpać sobie nerwy? Spójrzcie zawsze z innej perspektywy sytuacji.
Kiedy tak biegałam w deszczu po ogrodzie to moje myśli były: radość, ból, strach, nadzieja i gniew. Każdy cierpi. Są różne powody. Nawet ja. Każdy się czegoś boi. Nawet ja. Każdy czasami traci nadzieję mimo wszystko. Nawet ja. Każdy się denerwuje. Nawet ja. Nie każdy ma radość w życiu... Tu się nie podpisuje. Co mnie wyzwoliło podczas wczorajszej ''przygody''? Radość duszy. Z deszczu, wariactwa... Po prostu szczęście z istnienia, które mnie otacza. Ból znika, strach boi się wyjść, nadzieja powraca, a gniew jest za bardzo zły na moje dobre samopoczucie, by mnie ogarnąć. To proste. Mogłabym mówić każdemu z osobna, przez tysiąc lat, że warto żyć i się nie poddawać. Jeśli jest ci ciężko - proś przyjaciół, rodzinę o pomoc. Nie bój się - warto. Jesteś silny, czytelniku. Twoje serce jest dobre i bije dla tego świata.
Coś co mnie motywuje każdego dnia... wiara - nie tylko w Boga, ale także w to, że na świecie istnieje dobro, nadzieja - na lepsze jutro, i Miłość - do ludzi, świata, każdego istnienia. Nie daj się zwieść w życiu i brnij do przodu. Bo czyż życie nie jest piękne? Samo bieganie w deszczu to potwierdza.
Twoje serce jest dobre.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozdrawiam,
Dolce Veneziana
wtorek, 1 marca 2016
czwartek, 18 lutego 2016
Nowe fanfiction o HP!
Witam!
Rozpoczynam nowe fanfiction na podstawie książek i filmów o ,,Harrym Potterze''. Historia zacznie się od walki w Ministerstwie Magii, gdzie w piątym tomie książki zginął Syriusz Black. Oczywiście Łapa przeżyje ten atak i będę pisać dalsze losy jego osoby. Obsada pozostanie jak w pierwotnej historii!Link znajduje się w zakładce ,,Twórczość'' pt. ,, Syriusz Black - Inna historia ''.
Oczywiście szablon to nie 'pierwsza klasa', ale nie mam zbyt wiele czasu robienie go czy zamawianie, więc mam nadzieję, że to przeżyjecie (i że mimo to będzie się dobrze czytać!).
Będę się starać dodawać więcej niż raz w tygodniu, ale to nie zależy ode mnie jak często tylko od aktualnych obowiązków.
Pozdrawiam,
Dv.
Subskrybuj:
Posty (Atom)