wtorek, 16 października 2018

Lament duszy.


Nie istnieje dużo czasu. On upływa.
Boisz się po raz kolejny rozpocząć 'walkę'.
Z ust wydobywasz cichą, zagmatwaną modlitwę, choć tak naprawdę są to puste słowa bez znaczenia.
Nosisz obolałe, skamieniałe serce.
Uśmiechasz się do ludzi, śmiejesz, aby się nie popłakać.
Dzielisz się tym dobrem, które pozostało; oddajesz z siebie dla innych całą miłość, a dla siebie nic nie zostawiasz.
Nie możesz patrzeć na swoją twarz, nie chcesz ze sobą żyć, ale musisz. Musisz każdego dnia grać i zapominać o sobie; przywdziewać maskę.
Gdy jesteś sam to zrzucasz ją i wylewasz ze swego serca wszelki ból.
Chociaż krzyczeć chcesz to milczysz uparcie.
Chcesz powiedzieć o tym bólu, ale gdy mówisz to jedynie ciszą.
Jest ci trudno, przykro, ale tego chcesz.
Nikt nie wie.
Tłumisz w sobie ból, lecz w oczach masz go wypisany.
Nie wiesz w którą stronę biec.
Czujesz się sam, oszukany; nikim.
Nie wierzysz już.
Mimo że chcesz przestać płakać i uśmiechnąć się szczerze - to też nie chcesz.
Wolisz odejść i już nie wrócić.
Żałujesz popełnionego zła.
Chcesz powiedzieć jak bardzo to cię boli i niszczy od środka.
Czujesz obojętność, niedopuszczenie do głosu.
Boli cię to.
Myślisz, że to nic, bo na to zasłużyłeś.
Chcesz przestać płakać, a nie możesz - za bardzo boli.
Czujesz się sam...

Jesteś sam.

Zawsze tak było.

I zawsze tak będzie.

Żałuję, przepraszam.

Znikam i nie wracam.

Witam wszystkich serdecznie po jakże długiej przerwie na blogu! Wracam z troszkę z depresyjnym tekstem jak zauważyliście bardzo dobrze. Napisałam go lata temu. W dzisiejszym świecie wiele osób zmaga się z takimi myślami, którymi się jeszcze bardziej dobija. "Lament duszy" jest krzykiem boleści, cierpieniem ludzkiej duszy, która nie potrafi powiedzieć co się dzieje, a tylko wyraża swój ból. Słowa są jakby skierowane do 'samego siebie'; jest to w pewnej mierze wmawianie sobie kłamstw. Chciałabym przypomnieć, że wśród nas wszystkich są takie osoby, których nie dostrzegamy często, a które właśnie tak cierpią. Często to najbliżsi. Tekst ma na celu uświadomić co odczuwają takie osoby, i że nie należy bagatelizować tego problemu.
Jeśli widzicie po przeczytaniu tekstu kogoś takiego w swoich myślasz - biegnijcie mu na ratunek! Nie czekajcie na nie wiadomo co. Ten człowiek już zbyt długo czeka na pomoc... albo czekał.

piątek, 21 lipca 2017

Sama się spalę, lecz dam światło innym.


     Słyszeliście kiedykolwiek historię o chmurce i wydmie? (ooo Dv opowie bajkę?) Dla tych, którzy jej nie słyszeli specjalnie wyjaśnię po krótce.

     Pewnego dnia mała chmurka płynąc wśród obłoków razem z innymi chmurami, nad pustynią Saharą, zauważyła złociste wydmy. Była bardzo zaciekawiona i mimo naglącego wiatru podfrunęła do nich. Tam poznała uśmiechniętą, ledwo ukształtowaną wydmę. Rozmawiając z nią niedługo, w pewnej chwili wydma odparła, że deszcz nazywają Rajem. Wytłumaczyła, że gdy spadnie to przemienia w piękną trawę i kwiaty. Chmurka przyznała, że widziała te zjawisko, zaś wydma posmutniała, bowiem ona miała nigdy tego nie ujrzeć. I wtedy padają takie słowa:
Chmurka: Ja też mogłabym przecież zamienić się w deszcz...
Wydma: Ale wtedy umrzesz...
Chmurka: Za to ty zakwitniesz.
I tak wnet została owym Rajem i spadła na wydmę. Następnego dnia zamiast piasku zastano przepiękną roślinność.

     Cudowna historia, prawda? Mnie osobiście bardzo porusza. Jest krótka, bajeczna i zawiera bardzo mocny, uniwersalny przekaz. Kim my jesteśmy na tym świecie? Chmurką, która pragnie być dla drugiego człowieka, czy wydmą, czekającą na pomoc? Jednym i drugim, a może nikim? Te opowiadanie można bardzo różnie interpretować, od zwykłego bajecznego świata po szczyty religijnych terminów. Skupmy się dzisiaj na aspekcie życia ziemskiego. Należy sobie zadać tylko jedno pytanie: w jakim celu żyjemy? Każdy ma inną misją, owszem. To drugie pytanie jeśli ma się odpowiedź na pierwsze, wypełniasz zadanie? Nie oczekuję odpowiedzi, niech one pozostaną w waszych sercach.
     Chmurka nie miała żadnego obowiązku umierać dla wydmy. Mogła powiedzieć Przykro mi, naprawdę i tyle; odpłynąć do reszty chmur. Jednak tego nie zrobiła, a okazała dobre serce. Wiedząc jak życie jest krótkie nie chciała go marnować, a przede wszystkim dobrze wykorzystać i dać szanse na to drugiej osobie. Wydma miała swoje 'ale'. Jednak pokornie zgodziła się, oczekiwała 'pomocnej dłoni'. Wiecie jakie wartości płyną z tej historii? Miłość, odwaga, poświęcenie, dobro, pokora, współczucie, miłosierdzie. Bardzo szlachetne i godne do obrania w swoim życiu. Dlaczego tak niewiele osób się na nie zgadza? Dlaczego większość ludzi przechodzi obojętnie wobec cierpiących i myśli tylko o sobie? A gdzie podziała się empatia, ciepło serca? Zabrakło, ludzie pogubili się. Co może być ważniejszego od ISTOTY ŻYWEJ obok nas? Fejsbuki, snapy, alko, dragi, itp.? System wartości u wielu ludzi padł niestety.
     Nie bójmy się pomagać, być dla drugiego człowieka. Z miłością i pokornym oddaniem poświęcajmy się, okazujmy miłosierne serce. Bądźmy światłem w ciemnym lesie, drogowskazem dla zagubionych dusz! Ruszmy się z domów i wyjdźmy na przekór złu na tym świecie. Działaj, bądź, kochaj mocno i prawdziwie. Wiem, że potrafisz. Naprawdę potrafisz. Musisz chcieć!

     Pod tym wzruszającym opowiadaniem są słowa: ,,Panie, uczyń mnie lampą. Sama się spalę, lecz dam światło innym.''

     Życzę wam, abyście byli światłem dla zagubionych dusz, ogniem miłosierdzia oraz
zwiastunem pokoju i dobra.

Dziękuję za chociażby puste przeczytanie tej notki. Może za parę lat moje rozrzucone ziarno zacznie kiełkować. :)
O co wy myślicie o ludzkiej egzystencji?
Zapraszam do przeczytania nie tylko oryginalnego tekstu ,,Chmurka i wydma'', ale także reszty, bardzo podobnych, historii zawartych w jednej książce - Bruno Ferrero ,,Ważna róża''.


Ściskam mocno,
Dolciana

czwartek, 11 maja 2017

Kruchość życia



I wiatr rześki wśród szczytów gór.

Czas - kim lub czym jest?
Jednostka sama w sobie martwa czy żywa, lecząca rany?
Niepokorny czy pełen miłosierdzia?

Przemierza bezkres pustyń, skaliste wybrzeża,
szumi wśród oceanów i gna w szeleście drzew.
Pędzi, nie oglądając się za siebie,
ani nie czekając na nikogo.
Rusza na przód, ku obłokom delikatnym,
czy może na cichą przepaść?

Pełny w swym majestacie, a pod nim jakby groza.
Pod płaszczem niosąc dobro lub zło,
dla każdego po kilka z wielu.
Dokąd nas porwie, gdzie pozostawi?
Nie, on nie ma względów dla nikogo.
Zatrzymuje się tylko dla samej Śmierci,
która czeka na jego zdobycz.

Kim jesteś, Czasie złowrogi,
któryś kradniesz bez żadnych sprzeciwów?
Kim jesteś, Czasie przedobry,
któryś dajesz zanim odbierzesz?

I wiatr rześki wśród szczytów gór.
Tak on trwa dla każdego, lecz jego kres nadejdzie.
Prędzej niż on sam dotrze,
gdziekolwiek podąża.
Witam serdecznie wszystkich!
To pierwszy post po długim czasie i... mój pierwszy wiersz. Wena sama nadeszła jak widać. Interpretacja jest tutaj ukryta, tekst ma bardziej skłaniać do przemyśleń. I błagam - oszczędźcie mi wytykanie błędów, jeśli zauważyliście. Zdaję sobie, że takowe mogą wystąpić. Cała esencja polega na tym, aby tekst pozostał w takiej formie w jakiej aktualnie jest.

Pozdrawiam ciepło,
Dolce Veneziana

niedziela, 29 stycznia 2017

Biały Wędrowiec

    Mrok, który momentami przybijały błyskawice spośród węgielnych chmur. Na ulicach zawszonego, brudnego miasta nie było ani jednej żywej duszy. Tylko mgła przedzierała się w każdy możliwy kąt, aby dodać uroku, który niekoniecznie nim był. Wszystkie okolice ucichły na bardzo długą chwilę, bez jakiegokolwiek powodu. Nikt nie śmiał wyjść za próg domu, wydobyć ze swojego gardła choćby najmniejszy dźwięk. Śmierć czyhała w każdym miejscu. W powietrzu można było wyczuć jej woń; siarki i nieustającej grozy, która unosiła się i trwała jak gdyby wiecznie.
      Z północy wyłonił się Biały Wędrowiec, oparty o laskę. Odważnie stawiał każdy krok w kierunku zamku. W środku mroźniej, nieustannej zimy wybuchła wojna. Król i Królowa obawiali się najazdu.
     Młoda kobieta zbliżyła się z trwogą do okna i wciągnęła głośno powietrze. Przeniosła swój przerażony wzrok na Króla, który wiedział co miała na myśli - Biały Wędrowiec. Człowiek, który nie był człowiekiem. Kim? Tego nikt nigdy się nie dowiedział. Byli to jakby śnieżni Mnisi, jednak ci nie posiadali w sobie absolutnie żadnej pokory czy miłosierdzia. W rzeczywistości byli to zabójcy, którzy mordowali każdego, kto przechodził przez ich ścieżkę. A tak przynajmniej mówiono w opowieściach.
     Król natychmiast zwołał ostatnich popleczników jacy pozostali i podbiegli pod wejście do zamku, będąc gotowi bronić za wszelką cenę swoich skarbów. Żołnierzy było blisko trzydziestki. Nie armia, jednak każdy z nich pewny, iż Biały Wędrowiec nie ma jakichkolwiek szans na wygraną. Mylili się.
     Mnich uniósł wzrok na żołnierzy, ukazując lekki uśmiech. Nie zatrzymał się choćby na chwilę, a podążał nadal przed siebie. Gdy zbliżył się, a ludzie z Królem nadbiegali z mieczami, chwycił mocniej drewnianą laskę i ustał w miejscu, czekając. Zimowy wicher nasilił się i zaczął atakować z każdej strony. Biały Wędrowiec puścił laskę i wyciągnął srebrny miecz, gotów do walki. Ruszył wolnym chodem, po drodze zabijając każdą osobę z kolejki. Inni stawiali opór, lecz byli też i tacy, którzy błagali o litość. Niestety bezskutecznie. Na końcu pozostał Król, który bezwładnie opadł na kolana, prosząc o oszczędzenie życia. Mnich zatrzymał się przy nim i szybkim ruchem poderżnął mu gardło. Patrzył jeszcze chwilę jak posępny i chciwy Król wykrwawia się pośród białego puchu.
     Wkroczył pewnie do wnętrza zamku i bez problemu - nie wiedzieć czemu - odnalazł komnatę Królowej. Była cała przyozdobiona najróżniejszymi kosztownościami, począwszy od złota z Kairu aż po Konstantynopol. Biały Wędrowiec zbliżył się powoli, a krew przerażająco skapywała z jego ostrza. Kobieta opadła na kolana, prosząc o oszczędzenie jej. Mnich jednak bez wahania uniósł miecz i także Królowej poderżnął gardło.
     Kiwając ze zrezygnowaniem głową, ruszył na poddasze. Wszedł tam po drabinie, i gdy wyłonił się spod starej klapy ujrzał dziewczynę w młodzieńczym wieku jak obejmuje swojego młodszego brata. Biały Wędrowiec podszedł bliżej, ciągnąc za sobą zakrwawiony miecz. Było to poddasze na wschodniej wieży, w kształcie koła. Znajdowało się tam kilka okiennic oraz jedno przejście na drewniany pomost, prowadzący jedynie w stronę bezkresnej śmierci wśród skalistych wzgórz.
     Im Mnich się zbliżał tym rodzeństwo cofało się w tył do skoku wiary. Dziewczyna była bardzo podobna wyglądem do swoich rodziców jak i chłopiec. Jednak żaden z nich nie był przybrany w złoto. Biały Wędrowiec zatrzymał się i spojrzał w ich oczy. I gdy już podnosił miecz, aby po raz kolejny dokonać mordu, cofnął go. Rodzeństwo nawet nie drgnęło, wpatrując się w opuszczone ostrze. I nim się spostrzegli, Mnicha już wśród nich nie było. Biały Wędrowiec opuścił zamek i zniknął w zgiełku zimowego wichru, kierując się na zachód. Jednak wraz z jego zniknięciem nastała jasność i zaświtało krwawe słońce. Mieszkańcy zaniedbanego miasta spojrzeli w kierunku okazałego zamku. Każdy z nich wiedział, co się rozegrało w owych ciemnościach.
     Jasnowłosa dziewczyna wraz ze swoim młodszym bratem opuścili swoje więzienie i ruszyli w tym samym kierunku co Mnich, nie oglądając się za siebie.
     Wojna w Królestwie zakończyła się. Ludzie nie odnaleźli ciał dzieci królewskich. Inni mówili, że Biały Wędrowiec ich porwał, a pozostali powiadali, że zrzucił z wieży i ciał nie odnajdą. Jednak żadna opowieść nie wspomni nigdy o tym jak Biały Wędrowiec ujrzał w ich oczach dobroć serca.

Krótka opowieść o Białym Wędrowcu. Nie robiłam żadnych poprawek, pisałam na pełnym spontanie. :)

Pozdrawiam,
Dolce Veneziana

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Inna historia Syriusza Blacka w zwiastunie, a i informacyjnie troszku

     Witam!
     Udostępniam wam zwiastun fanfiction ,,Syriusz Black - Inna historia''. Jest MOJEGO autorstwa. I mam nadzieję, że jest przyzwoicie czytelny w symbolach. A jeśli nie... w późniejszym czasie dowiecie się.
     Kiedy rozdział? To teraz temat tabu... naprawdę, nie mam czasu go napisać. Wiem, że chcielibyście dwunastkę, ale to aktualnie nie możliwe. Na pewno nie w styczniu, ponieważ mam egzaminy zawodowe, studniówkę... W lutym są ferie zimowe, więc może wtedy coś skubnę. Jednak zapamiętajcie: nie obiecuję nic. Wypatrujcie informacji na facebooku (link u góry ,,Facebook'')!
     Szablon tego bloga ulegnie zmianie, ponieważ w kole (u góry) jest błąd w cytacie i brzmi 'disneyowsko'. Nadal kogoś szukam; zobaczymy co wyjdzie z tego prania. :)
     Będzie niedługo na tym blogu post ,,Ballada o zaginionym księciu'', czyli domyślamy się, że zaginiona szuflada. W lutym kolejna notka o Siedmiu Aniołach, wyjeździe do Brodnicy i... chyba tyle :)

~***~


,, Z resztą wszyscy chodzą niczym bezwładne kukły, którymi kierują nasze intencje o zniszczeniu zła z tego świata. ''


Dolce Veneziana

wtorek, 8 listopada 2016

Zwiastun SŁ udostępniam!

Witam wszystkich!

     Chciałam was (dość późno, przyznaję...) zaprosić na zwiastun ,,Serca Łani'', w którym są zawarte wszystkie lata nauki Lily w Hogwarcie i bardzo ważne, poboczne wątki, których aktualnie na razie nie zauważycie... ;) Robiłam go kilka godzin sama, więc mam nadzieję, że jest w porządku.
     Nie przedłużając bez sensu, zapraszam...


poniedziałek, 7 listopada 2016

Szlachetna Matko

     Wiele błędnych decyzji, złych dróg, które obrałam. Próżność i wyniosłość stały się moimi przewodnimi cechami. Jak naprawić coś, co zostało uszkodzone, zniszczone na wieki? To niemożliwe. Nie mogę już nic zrobić, nie potrafię zmienić przeszłości.
     Poczułam kompletną bezradność w swoim sercu. Pustkę, której nic nie mogło wypełnić. I ból nie do wytrzymania. To tak jakby ktoś mi bliski wyrwał brutalnie serce, ułożył na pieńku i uderzał z chorą satysfakcją srebrnym mieczem. Byłam kretynką. Wybrałam najgorszą z możliwych opcji, myśląc tylko o swojej wygodzie. Pragnęłam wyższych sfer, szczęścia na wysokim stanowisku. Jednak odnalazłam tylko cierpienia, na które tak naprawdę zasłużyłam...
     Opadłam ciężko na kolana, nie dbając o to, że będę mieć ubłoconą suknie. Zamknęłam mocno oczy, prosząc...


Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...

Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...

Szlachetna Matko, siło kobiet,
Pomóż naszym córkom przebrnąć przez ten bój.
Ukoi gniew i tamuj furię.
Naucz nas wszystkich łaskawszych dróg...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...

Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...
Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...

Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...

Szlachetna Matko, źródło litości,
Uchroń naszych synów przed wojną, modlimy się...

Zatrzymaj miecze, zatrzymaj strzały,
Daj im poznać lepsze dni...

Daj nam poznać lepsze dni...*

     Dzień chylił się ku końcu, ale nie odczuwałam w związku z tym coraz bardziej zimnego wiatru. Oplatał on całe moje ciało, rozwiewał rude włosy we wszystkie strony świata sprawiając, że drżałam. Tylko po bladych policzkach spłynęły gorące łzy. Były one niczym krew, która wręcz tryskała z poharatanego serca, przeszywające dodatkowo przez powiew mroźnego ostrza.
     Uniosłam głowę w górę, spoglądając wśród bezkresnej ciszy na wprost mojego domu, który jeszcze kilka lat temu zamieszkiwałam z rodziną, a dziś być może po raz ostatni widzę jego oblicze w zimowym wichrze.
Tekst został napisany kilka miesięcy temu. Jest on na podstawie książek i filmów ,,Gra o tron''. Sama historia jest moim fanfiction z wattpada, gdzie aktualnie nie jest dostępna. Opublikowany został na ten czas zwiastun TUTAJ!

Nie było żadnych głębszych poprawek, czysty oryginał = nagle wypłynęło z moich myśli... :)

*Sansa's Hymn - Karliene