środa, 20 lipca 2016

,, Kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony '', czyli alwerniowy czas


     W niedzielę wróciłam z rekolekcji franciszkańskich dla FRAtersów, tzw. alwernia. Był to już trzeci stopień formacji. No i muszę przyznać, że... albo nie, od początku (no zacznij od tego, Dv...)! Wytłumaczę w ogóle czym jest alwernia, kim są FRAtersi, FRA i ogólnie o co w tym wszystkim chodzi (najprościej).

FRA, czyli Franciszkański Ruch Apostolski. Jest to wspólnota franciszkańska (franciszkańska? Doprawdy?! Nikt się z nazwy nie zorientował, Dv, no serio), grupa młodzieży, która chce działać, tzn. kwestować, odwiedzać chorych, wspólnie wzrastać w swojej wierze w Boga oraz miłości braterskiej. Takie wspólnoty działają tylko przy klasztorach franciszkańskich (tego też nikt się nie spodziewał..), ale nie w każdym miejscu. Niestety, przez wzgląd na brak chęci ze strony młodzieży, te wspaniałe wspólnoty zaczynają zanikać. Z roku na rok jest nas coraz mniej. Tak więc jeśli mieszkasz gdzieś niedaleko klasztoru franciszkańskiego i jest FRA to idź! Naprawdę warto! A jeśli nie ma... to niech powstanie właśnie dzięki TOBIE!

FRAtersi to osoby, które są członkami FRA i po przyrzeczeniach. Osoby, które chodzą do wspólnoty, ale nie składały przyrzeczeń to po prostu sympatycy.

Przyrzeczenia są składane zawsze po pierwszym stopniu alwerni (nie są obowiązkowe). Oczywiście, wtedy się trzeba zobowiązać do pewnych rzeczy, np. dodatkowa msza święta w tygodniu czy codziennie modlitwa brewiarzowa (nieszpory).

Alwernia, czyli dziesięciodniowe rekolekcje franciszkańskie, specjalne dla osób z FRA. Na pierwszy stopień mogą jeździć osoby z poza FRA! Są tylko cztery stopnie formacji:
I st. > podstawy FRA, przybliżenie osoby św. Franciszka z Asyżu (życiorys), formacja w grupach
II st. > konferencje m.in. o pokucie, modlitwie, ubóstwie, itp., formacja w grupach
III st. > konferencje o świętych, formacja w grupach. Stopień bardziej zaawansowany, gdzie się od uczestników więcej wymaga.
IV st. > wędrowne, czyli wędruje się bez pieniędzy, załatwionych noclegów i jedzenia. Trzeba oddać się Bogu, Jego zaufaniu :)

     Tak więc wracając do początku tego postu. Rekolekcje te były dla mnie, można by rzec, pewnym przeżyciem. Miałam aktualnie cięższy okres wtedy i ogrom modlitwy oraz braterskiej miłości bardzo mnie podniósł na duchu. Normalnie w domu i ogólnie poza FRA wygląda to nieco inaczej (tłumacz!). Każdego dnia: wspólne przygotowywanie posiłków, konferencje o Świętych, spotkania formacyjne, modlitwy (Jutrznia, Modlitwa w ciągu dnia, Nieszpory, Kompleta), Msze Święte, różaniec, koronka - aż tyle tego nie ma na porządku dziennym. Raz przeszliśmy także Drogę Krzyżową oraz odmówiliśmy Godzinę czytań... o 2. w nocy! Było także rozważanie Pisma Świętego. Każdy miał na to godzinę. Żeby było śmiesznie (oj, Dv, już Ci współczuje), opowiem wam pokrótce.
     Rozważanie zaczęło się o dwunastej, więc mając zgodę pójścia do lasu, pomyślałam Idę! Miałam się tylko nie zgubić... i trochę to nagięłam. Weszłam w głąb drzew i najnormalniej w świecie po kilku minutach nie wiedziałam gdzie jestem! Miałam tylko w dłoni moje małe Pismo Święte. Także nie przejmując się tym, gdzie idę i jestem (to ma sens, Dv), czytałam w drodze i oto na taki fragment natrafiłam: J 16, 20-22. Po drodze myślałam, że odnalazłam kapliczkę... okazało się, że to był grób (bez komentarza). I nie wiem jak ja to zrobiłam, ale wyszłam z drugiej strony Kościoła (nie wnikajmy w twoje umiejętności terenowe, Dv). W każdym razie, co do tego fragmentu to mnie osobiście dał nadzieję. Rozważałam go cały dzień i dopiero wieczorem jak zaczęłam o nim mówić to zrozumiałam. Wam nic pisać nie będę - sami rozważcie go w sercu. :)
     Przy okazji byłam w tym czasie w Fromborku oraz Krynicy Morskiej! Piękne miejsca, warto je zwiedzić.
     Wspomniałabym wam jeszcze o wielu innych wydarzeniach i mogłabym pisać długo, ale chcę resztę zachować już w swoim sercu. :)

     Czy warto było jechać? Jak najbardziej. Szczerze mówiąc, chciałam z początku zrezygnować. Myślałam, że ta alwernia nie będzie dobra. Tak bardzo się myliłam... Żałowałabym chyba do końca życia (naprawdę!)!

   Nie bójcie się zaufać Bogu! On nas KOCHA i wszystko, co robi, to z MIŁOŚCI dla nas!

Nie czekajcie do śmierci... Już dziś zacznijcie! I jak to powiedział Jan Paweł II: załóżcie wygodne buty - macie do przejścia całe życie. :)

~***~

 > Dla mnie ta alwernia była niezwykła. Dziękuje przede wszystkim Bogu za ten przeżyty czas! I właśnie teraz ona się rozpoczyna; to nie koniec!

>> Jeśli ktoś byłby zainteresowany Franciszkańskim Ruchem Apostolskim to proszę pisać na maila: DolceVeneziana@gmail.com

>>> Zaraz wyjeżdżam z projektem "Siedem Aniołów" w okolice Krakowa i na ŚDM. Wiadomo, jaka będzie kolejna notka.

>>>> Nie, nie będzie żadnego zamachu. Wiara góry przenosi... :)

Pozdrawiam ciepło,
Dv

sobota, 2 lipca 2016

Bądźmy światłem w ciemnym lesie!


     Zauważyłam, że ludzie podążają za ludźmi. Patrzą na innych, aby się dostosować. Dlaczego? Ponieważ tak jest z pewnością łatwiej (o! Nie ma to jak iść na łatwiznę!). Nie musimy wtedy za bardzo się 'przepracowywać', no i myśleć jak iść przez życie (wyobraźcie sobie – wiedzieć co robić w życiu, jak iść! Nie trzeba mieć wtedy równie dobrze mózgu, bo po co on? I tak nie użyjesz, czujecie to?)... To trochę jak dostać instrukcję obsługi życia w swoje ręce. Jednak nie w tym rzecz, by WIEDZIEĆ, a NIE WIEDZIEĆ!
     Nie urodziliśmy się z wiedzą, co robić w życiu, kim będziemy, jakie decyzje podjąć. Byłoby z pewnością za łatwo (a kto idzie na łatwizne ten jest... eee, nie ważne). Każdy by chciał tak, ale – wybaczcie mi brak skromności – ja nie. No proszę was! To właśnie nie wiedza nas ma prowadzić! Mamy iść w nieznane, przetrzeć nowe szlaki, być rozważni w podejmowaniu nowych decyzji i mieć (mózg!) wiarę w lepsze jutro. Iść do przodu mimo przeciwności losu, innych ludzi (mimo tego, że Polska przegrała z Portugalią!)!
     No do nie wiem czego (cholerki?), ogarnijcie się ludzie z tym byciem jak inni. Bądźcie sobą, niepowtarzalni! Nie zmieniajcie się, bo nie wiecie jak żyć albo się boicie. Walić opinie ludzi, którzy was tak naprawdę nie znają (uuu, Dolce, ale pojechałaś... Aż mam ciary!)! Nie bójcie się pokazać siebie. Bądźcie światłem w ciemnym lesie, ubierajcie się na biało wśród tych na czarno, latajcie, gdy inni idą (żebyś zaraz Dv nie poleciała...), marzcie pośród realistów, działajcie! I co z tego, że ludzie będą gadać? Walić to! I tak zawsze będą mówić o twoim życiu. Takie są realia. Moja rada? Zlej je. Patrz tylko i wyłączcie na siebie i przed. Wierz i kochaj prawdziwie, a zawsze będziesz mieć pokój w sercu.
     Ktoś musi zostać przewodnikiem, światłem w ciemnym lesie, aby inni mogli dotrzeć do bezpiecznej przystani. Nie chodzi tu o jedną osobę, ale o większą liczbę. To bardzo proste. Aby inni mogli dostrzec światło i nim być, muszą zauważyć Ciebie. Pójdą za Tobą, jeśli uwierzą (oh, Dv, na początku piszesz, że nie mamy iść za innymi, a teraz by iść... wtf, o co Ci chodzi?). Nie w tym rzecz, aby 'kogoś kopiować', jego zachowanie i tak dalej, ale by BYĆ DROGOWSKAZEM! Wyróżniać się tym, że jesteśmy sobą i właśnie tym pokazać ludziom jak iść, czyli być takim przewodnikiem (no to rozjaśniłaś temat, brawo ty, Dv). Po przez nie wiedze poznajemy świat z dobrej i złej strony. Kształtują nas przeróżne doświadczenia. I właśnie o to chodzi, aby iść w nieznane. Odwagi!

     Biegnę przed siebie. Nie patrzę na przeszłość. Upadłam? Ok. Powstałam i idę dalej. Nie oglądam się za siebie. Mam rodzinę, przyjaciół... Czego więcej na tym świecie? Nie chcę być jak inni – mogę się tak bardzo różnić od ludzi, że będą mnie cisnąć za plecami, mówić wszystko co złe o mnie. Nie zmienię się z tego powodu. Jestem sobą. Jestem gotowa na bycie światłem w ciemnym lesie. Jasnym punktem, który prowadzi. A ty?

,, Musimy być światłem w ciemnym lesie! ''

Dolce Veneziana